sobota, 29 stycznia 2022

IV niedziela zwykła, 30.01.2022r.

 Liturgia słowa: Jr 1, 4-5.17-19; Ps 71, 1-6.15.17; 1 Kor 12,31-13,13; Łk 4, 21-30

Są takie prawdy, których istnienie przeczuwamy, ale bardzo nie chcemy się z nimi konfrontować - dlatego udajemy, że ich nie ma, zamykamy na cztery spusty - by przypadkiem nie wyszły na jaw i nie zmusiły nas do zmierzenia się z nimi... Są takie słowa, których wolelibyśmy nigdy nie usłyszeć, choć w głębi serca doskonale wiemy, że powinny paść - co więcej - powinny nas popchnąć do jakiegoś działania... Są natrętne myśli, od których uciekamy jak najdalej, zagłuszamy je kolejnymi zadaniami, działaniami.... Do perfekcji opanowaliśmy techniki uniku - atakujemy, by zapobiec zranieniu; zakładamy maski, by ukryć uczucia; milczymy, by nie zdradzić naszych myśli... Bo czasami prawda, z którą mamy się zmierzyć, boli. Jest niewygodna i uwiera jak kamyk w bucie. Nie pozwala na kompromisy i łatwiznę, ale wymaga odwagi, siły i determinacji. Jest jak drzazga wbita w dłoń - niby niewielka, mało znacząca, łatwa do zignorowania - a jednak przeszkadza, drażni i nie daje o sobie zapomnieć. 

Prorok jest sługą prawdy. Co więcej, z racji swojej misji zobowiązany jest do głoszenia jej w każdych okolicznościach. To niełatwe zadanie... Jeremiasz doskonale zdaje sobie sprawę z ciężaru, jaki wiąże się z tą posługą. Prorok słucha i przekazuje słowa samego Boga. Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię - mówi Pan. To On namaszcza i posyła na ten świat swoich posłańców, by głosili Jego cuda... Czasem Jego Słowo jest jak balsam dla spragnionej czułości i ciepła duszy człowieka... otula, łagodzi, dodaje otuchy i siły - Ja jestem z tobą, by cię ochraniać... Lubimy takie Słowo. Czasem jednak jest ostre i wydaje się być okrutne - jak sceniczny reflektor bezlitośnie wydobywa z mroku to, o czym wolelibyśmy zapomnieć, zepchnąć w niebyt - budząc w nas gniew, złość, bunt. Jakże blisko nam wtedy do zgromadzonych w synagodze nazarejczyków, którzy porwawszy się z miejsc, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na urwisko góry (...) aby Go strącić. Zawsze jednak Słowo służy prawdzie i wynika z miłości Boga do człowieka...

Miłość cierpliwa jest... czeka, aż będziesz gotowy, by wpuścić ją do swojego serca, otworzyć przed nią te wszystkie szczelnie pozamykane pomieszczenia i pozwolić jej rozświetlić je swoim blaskiem...

Miłość łaskawa jest... to, co ma Ci do zaoferowania, zawsze jest dobre dla Ciebie, choć nie zawsze łatwe do przyjęcia i zaakceptowania...

Miłość nie zazdrości... nie porównuje Cię do nikogo innego, nie szuka u Ciebie braków ani defektów, ale zgadza się na Twoją niedoskonałość, słabość, ułomność...

Miłość nie szuka poklasku... nie patrzy na to, co wygodne i łatwe, ale chce Cię zaprosić do odkrywania tego, co prawdziwe, co naprawdę ma sens i znaczenie... czegoś niekoniecznie popularnego czy modnego; czegoś, co na początku może Ci się nie spodobać, może Cię uwierać i sprawiać ból - ale przecież warto...

Miłość nie unosi się pychą... zniża się do Ciebie, by Ci służyć, by być dla Ciebie przede wszystkim, by dawać - a nie brać...

Miłość nie jest bezwstydna... szanuje Twoje granice i nie stara się za wszelką cenę ich przekroczyć, nie chce Cię złamać, skrzywdzić, zgorszyć...

Miłość nie szuka swego... patrzy na Ciebie i na Tobie skupia całą swoją uwagę, oddając całkowicie swój czas, swoje pragnienia, cele, marzenia... nie patrząc na koszty, nie licząc strat, nie kalkulując...

Miłość nie unosi się gniewem... nigdy nie podejmuje ważnych decyzji pod wpływem emocji, impulsu, ale w sposób czuły i łagodny pozwala im opaść jak falom wzburzonego morza...

Miłość nie pamięta złego... nie wytyka Ci błędów, nie chce Cię pognębić, ale szuka okazji, by pokazać Ci dobro, które dokonuje się dzięki Tobie...

Miłość współweseli się z prawdą... służy prawdzie, jakakolwiek by nie była, nawet trudna do przyjęcia, budząca Twój opór, lęk; ta, od której uciekasz już tak długo - z niej wynika i do niej zmierza...

Tak kocha Ciebie Bóg - bo myślał o Tobie jeszcze zanim powstałeś, Twoje dobro zawsze jest dla Niego priorytetem, nie liczy Twoich upadków, ale cierpliwie czeka na Twój powrót... niczego nie robi na siłę, ale działa łagodnie i delikatnie, może nie zawsze spektakularnie... dla Niego zawsze jesteś jedyny i wyjątkowy, nieporównywalny z nikim innym... ważne są dla Niego wszystkie Twoje sprawy, nawet te błahe... chce dawać Ci o wiele więcej, niż jesteś w stanie przyjąć... jest przy Tobie - zawsze. I zawsze Cię kocha - bo On jest Miłością, która wszystko przetrzyma - nawet te chwile, kiedy nie chcesz Go słuchać, odrzucasz prawdę, którą przynosi, uciekasz, chowasz się... bo Miłość nigdy nie ustaje i zawsze będzie o Ciebie walczyć...


   




sobota, 22 stycznia 2022

III niedziela zwykła, 23.01.2022r.

 Liturgia słowa: Ne 8, 2-6.8-10; Ps 19, 8-10.15; 1 Kor 12, 12-30; Łk 1, 1-4 i 4, 14-21

Jakiego Boga poznali Izraelici? Co o Nim wiedzieli? Jak Go postrzegali? Przekazywane z pokolenia na pokolenie opowieści mówiły o Jego wielkich cudach i znakach, których dokonywał dla swojego ludu. Cała historia wyjścia z niewoli - plagi spadające na Egipcjan, zatopienie wojsk faraona w Morzu Czerwonym, obłok towarzyszący ich wędrówce, manna z nieba i woda wytryskująca ze skały - ukazywały potęgę i wielkość Jahwe - Boga górującego nad człowiekiem, którego nie da się poznać, zrozumieć. Zbliżyć się do Niego mogli tylko wybrani - oni również przekazywali Jego słowa całemu ludowi, wstawiali się za nim i błagali o litość, gdy sprzeniewierzył się Prawu. Bóg Izraela budził strach u jego wrogów i respekt u wyznawców. Jego wszechmoc i majestat onieśmielały i w pewien sposób utrudniały budowanie relacji z Nim. Potrzebni byli pośrednicy - kapłani, prorocy - przekazujący Jego słowa i tłumaczący je tak, by łatwiej było przełożyć je na konkretne działania... Czytanie Prawa Bożego odbywało się zawsze w podniosłej atmosferze, w skupieniu i według ustalonego porządku. 

W nazaretańskiej synagodze - jak w każdy szabat - gromadzą się ludzie na czytaniu Prawa Bożego. Wiedzą już, że niebawem pojawi się oczekiwany Mesjasz, Zbawiciel Izraela. Przekazy proroków są w tej kwestii zgodne. Wyobrażają więc sobie tego Boga, zastanawiają się, kim i jaki będzie. Skoro to Bóg - to na pewno będzie wyjątkowy, potężny, pełen majestatu... będzie Królem - a więc zaprowadzi porządek, pokona wrogów i będzie rządził całym narodem tak, jak to czynią inni władcy. Jego działaniu towarzyszyć będą spektakularne znaki i cuda. Kim On będzie? Kiedy się objawi? Jezus - znany im od małego, syn cieśli Józefa, podobno jeden z lepszych mówców i nauczycieli - wstaje, by odczytać Słowo. Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność a niewidomym przejrzenie... - echo słów odbija się od kamiennych ścian synagogi i przez chwilę wybrzmiewa, by w końcu nastała cisza. Słowo padło. W zasadzie nie ma już nic więcej do dodania...a jednak zgromadzeni nie spuszczają wzroku z Jezusa, czekając w napięciu na wytłumaczenie tego proroctwa. Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście...

Jezus jest Bogiem. Uzdrawia chorych, wyrzuca złe duchy, zamienia wodę w wino, wskrzesza zmarłych... W Nim spełnia się Słowo, przybiera konkretne, namacalne Ciało. Jezus jest człowiekiem.. Daje się poznać - można Go zobaczyć, usłyszeć, dotknąć... Można zbudować z Nim relację, zaprzyjaźnić się, pokłócić. Zjeść wspólnie posiłek i przemierzać galilejskie drogi. Łowić ryby i karmić głodnych okruchami chleba. Sprawia, że Prawo nabiera Ducha, ożywa, wypełnia się miłością, która nadaje mu kształt i formę. To już nie jest Bóg, który dopuszcza do Siebie tylko wybranych - On jest ciągle z ludźmi i pośród ludzi. 

Jezus żyje w Tobie i Ty żyjesz w Nim. Jesteś włączony w Jego misję - na różne sposoby. Czasem jesteś dłonią, którą otrzesz czyjąś łzę... czasem nogą, która idzie do tych, którzy potrzebują pomocy... czasem uchem, które z życzliwością wysłucha... ustami, które napomną, poradzą, podsuną rozwiązanie... Ciebie też Pan namaszcza i posyła, żebyś niósł dobrą nowinę o Bożej miłości tym, którzy na nią czekają. Jesteś niezbędnym elementem Jego planu, choć może nie zdajesz sobie z tego sprawy, może wolałbyś inaczej... Twoja nieobecność jest zauważalna - jak brak ręki albo nogi - bo jesteś potrzebny. Zawsze jesteś Bogu potrzebny - cokolwiek myślisz...





sobota, 15 stycznia 2022

II niedziela zwykła, 16.01.2022r.

 Liturgia słowa: Iz 62, 1-5; Ps 96, 1-3.7-10; 1 Kor 12, 4-11; J 2, 1-11

Pierwszy znak... pierwszy cud... Taki - nieoczywisty, inny - choć bardzo zwyczajny... 

Najpierw ten dziwny dialog Jezusa z Maryją, dla którego słowa są tylko tłem, bo to, co najważniejsze, jest gdzieś poza nimi... Czy jeszcze nie nadeszła godzina moja? Pytanie, które pozostaje bez odpowiedzi, zawieszone gdzieś pod rozgwieżdżonym jesiennym niebem... Oboje wiedzą, że nadszedł już czas... że uroczystość w Kanie zakończy pewien etap w ich życiu i rozpocznie się nowe, w którym łącząca ich szczególna więź zmieni swój charakter. Ona - do tej pory nauczycielka życia - stanie się Jego uczennicą. On - dotąd posłuszny Syn - będzie Nauczycielem narodu, jego Zbawicielem. Czy to już? Tak. Tak ma być. Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Maryja wie, że nie dla siebie wychowywała swojego Syna, że nie dla siebie pielęgnowała Go, troszczyła się, uczyła chodzić i mówić... Zaufała Słowu, które wydało taki Owoc - Mesjasza. Tak, już czas... 

I staje się cud - woda staje się najlepszym winem podanym na tym weselu. W tym winie jest wszystko - oddanie i poświęcenie Maryi, Jej wierne fiat i zgoda na Boży plan - ale też to, co nosi w swoim sercu - poczucie straty, obawa, świadomość, że oddając Jezusa światu - wydaje Go na śmierć... To znów tylko chwila - ale ona zmienia wszystko. Ciemność panująca wokół skrywa twarz Matki Jezusa. Po Jej policzku spływa nieotarta łza - to żal? A może wzruszenie? 

Codzienny cud, który dokonuje się na naszych oczach. Taki sam - i ten sam - niezmienny od wieków. Cud przemienienia, przeistoczenia, cud Eucharystii... To, co zwykłe i powszednie mocą sakramentu staje się znakiem łaski. Bóg obecny wśród nas, Słowo, które jest najpierw ziarnem i chlebem, by potem stać się Ciałem. Woda, która obmywa z grzechu, w Kanie staje się winem, a następnie Krwią. Cud, którego jesteśmy świadkami w czasie każdej Mszy świętej. 

I jeszcze jeden cud, nieco ukryty... Miłość, która oddaje siebie, bez wielkich słów i deklaracji - taka, która wie, że jest coś więcej, że nie tylko jej dobro się liczy - i ufa. Zawsze, bez względu na wszystko. Miłość, która woli pozostać nieco w cieniu... taka, która odejdzie, żebyś Ty mógł żyć... 

A kiedy zabraknie Ci już wszystkiego - oddasz to, co masz i to będzie jeszcze za mało; kiedy runą wszystkie Twoje zabezpieczenia, wszystko, na czym do tej pory budowałeś - przyjdź do Jezusa, źródła wody żywej. On - sprawca wszystkiego we wszystkich - weźmie w dłonie Twoje nic i przemieni je, żebyś mógł kochać bardziej, dawać jeszcze więcej - już nie to, co tylko Twoje, ale to, co dzięki Jego mocy zyskało nowy wymiar, nowy smak. 







sobota, 8 stycznia 2022

Święto Chrztu Pańskiego, 9.01.2022r.

 Liturgia słowa: Iz 40, 1-5.9-11; Ps 104, 1-4.24-25.27-30; Tt 2, 11-14 i 3, 4-7; Łk 3, 15-16.21-22

Czekam... dni, miesiące, lata mijają - a ja ciągle czekam na Boże Narodzenie... Zaczynam urządzać się w tym czekaniu, przyzwyczajać się do niego. Już jest mi w nim całkiem wygodnie - wiem, co mogę a czego nie; wiem, na Kogo czekam - ba, wiem nawet, jak ten Ktoś przyjdzie - i że przyjdzie na pewno, bo obiecał a zawsze dotrzymuje słowa. Nie określił co prawda czasu i sposobu - ale przecież wiem, że Go rozpoznam. Wyobrażam sobie tę chwilę - będzie piękna i podniosła, na pewno wzruszająca i bardzo ważna. Jestem przekonana, że jej nie przegapię - no bo przecież czekam na najważniejszą Osobę w moim życiu... Co jakiś czas sprawdzam, czy przypadkiem nie nadchodzi - wypatrzę go z daleka, mam przecież sokoli wzrok. Na wszelki wypadek zbudowałam mury - moje serce jest już gotowe, nie chcę, żeby ktoś lub coś zburzyło mój z trudem wypracowany ład - chronię je więc jak potrafię przed pokusami z zewnątrz, choć co jakiś czas i tak okazuje się, że moje umocnienia nie są doskonale szczelne. Kolejne Święta mijają - a ja nadal czekam, żeby Bóg narodził się we mnie, w moim sercu - bo to będzie moment przełomowy, wtedy wszystko się zmieni...

Jan niestrudzenie chrzci lud na brzegu Jordanu. Mętna woda obmywa z potu i brudu, przyjemnie chłodzi rozgrzane ciało przynosząc orzeźwienie. Tak wielu tu przychodzi, by zrzucić jarzmo grzechu i zacząć żyć inaczej, na nowo odbudować te wszystkie więzi, które się pozrywały - z Bogiem, światem i ludźmi wokół. Jan nikomu nie odmawia tej łaski - z nurtem rzeki płyną więc ludzkie słabości, ciężary, przewinienia, tonie w nim popełnione zło. Kolejny człowiek... i następny... jeszcze jeden... Tak wielu ciągle czeka. W ich sercach rodzą się pytania - może to właśnie jest oczekiwany Mesjasz, Zbawiciel? Prorok rozwiewa te wątpliwości, choć i tak niewiele z jego wypowiedzi wiadomo. Chrzest z wody jest czymś zrozumiałym i bardzo czytelnym - było brudne, jest czyste - ale chrzest z ognia? Duchem Świętym? Przecież wtedy już nic nie zostanie, spłonie doszczętnie... W tłumie na brzegu jest też Jezus. On również zanurza się w brunatnej wodzie, choć przecież nie popełnił żadnego grzechu. To tylko chwila - trzepot skrzydeł gołębicy, Głos, otwarte na moment niebo - która mija równie szybko jak każda inna, przez niektórych nawet niezauważona. Może ktoś dostrzegł białe pióra ptaka, który zawisł na mgnienie oka nieruchomo nad taflą wody, usłyszał dziwne dźwięki przygłuszone szumem wiatru i szelestem przybrzeżnych zarośli, podniósł głowę i zaraz ją opuścił, bo poraził go żar słońca i coś jeszcze, czego i tak nie da się nazwać... 

Dziś jestem w tym tłumie nad brzegiem Jordanu. Czekam na moment, który odmieni moje życie. To trwa już tak długo... wyobrażam sobie, że to będzie spotkanie, które zapamiętam na całe życie i o którym będę mogła opowiadać. Sprawdzam więc raz jeszcze, czy na pewno jestem na nie gotowa. Spoglądam w siebie - zamiast rozejrzeć się dookoła. Może wtedy udało by mi się usłyszeć, zobaczyć, dać się zaskoczyć... Może gdybym choć na chwilę zwróciła uwagę na tych, którzy są obok mnie - rozpoznałabym Tego, na którego czekam?

Pan Bóg przychodzi tak, jak chce - nie tak, jak sobie to wyobrażasz. I kiedy wypatrujesz Mocarza, którego ramię dzierży władzę, odzianego w majestat i piękno, światłem okrytego jak płaszczem, kiedy chcesz zobaczyć otwarte niebo, Głos i zyskać pewność, że to właśnie Twój Bóg - On jak pasterz pasie swą trzodę, gromadzi ją swoim ramieniem, jagnięta nosi na swej piersi, owce karmiące prowadzi łagodnie... Może już tyle razy Go przeoczyłeś, bo spodziewałeś się, że zjawi się inaczej, z większą chwałą, niesiony na skrzydłach wiatru - a On przyszedł delikatnie, po cichu, skromnie i tak zwyczajnie... Może wygodnie Ci już w tym czekaniu, przywykłeś do niego i nawet nie chce Ci się poszukać innego sposobu... Pozwól Bogu być Twoim Bogiem, daj Mu się poprowadzić - nie impregnuj swojego serca, nie staraj się, nie szukaj pewności... On chce przemówić do Twojego serca, pocieszyć Cię i zapewnić, że zbawił Cię nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniłeś - ale dlatego, że Cię kocha. 





sobota, 1 stycznia 2022

Druga niedziela po Narodzeniu Pańskim, 2.01.2022r.

 Liturgia słowa: Syr 24, 1-2.8-12; Ps 147B, 12-15.19-20; Ef 1, 3-6.15-18; J 1, 1-18

Na początku było Słowo... Słowo, które miało moc stwarzania świata; Słowo, które nadawało nie tylko nazwę, ale też sens i znaczenie; Słowo, którym Bóg powołał do istnienia słońce i księżyc, gwiazdy i planety, morza i lądy... Słowo, które wyznaczało granice czasu, oddzielało światłość od ciemności, Słowo opisujące, budujące, tworzące nową rzeczywistość; Słowo - czyn. Słowo - narzędzie Boga, Jemu poddane i wyrażające Jego wolę.

Wszystko przez Nie się stało... To, co było i co jest niezmienne do dziś - kulisty kształt Ziemi, słona woda w oceanie, szczyty gór ginące w chmurach, szare pnie buków i brązowa kołderka opadłych liści, ciepło słońca i monotonny szum deszczu, podniebny lot ptaków i wyłupiaste oczy ryb...  wszystko to nosi ślady Boskiej dłoni.

W Nim było życie... Już nie tylko przyroda, ale również człowiek powołany do istnienia Słowem życiodajnym, Słowem płodnym, Słowem umożliwiającym tworzenie relacji z Tym, Który jest Bogiem i Ojcem - z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów. W Nim mieści się moje i Twoje życie, moja przeszłość i Twoja przyszłości, plany i marzenia, codzienność i wyjątkowość mijających dni i lat... Życie, które jest drogą do świętości, długą i czasem skomplikowaną wędrówką z powrotem w ramiona Ojca; życie, w którym odkrywamy, czym jest nadzieja, do której On wzywa - maleńki promyk światła w ciemności - a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła...

Na świecie było Słowo (...), lecz świat go nie poznał... Słowo nierozpoznane, Słowo wzgardzone, Słowo zlekceważone... Słowo trafiające w próżnię, Słowo nieprzyjęte, Słowo zmarnowane... To, które mijasz obojętnie, na które nie zwracasz większej uwagi, które nie ma dla Ciebie większego znaczenia - więc nie przyjmujesz Go i pozwalasz, by wyziębło i zmokło stojąc w strugach deszczu na progu Twojego serca... Słowo, które może znasz tak dobrze, że nie chcesz przeczytać Go na nowo, bo straciło już swoją świeżość, spowszedniało - jak powtarzany co wieczór przed zaśnięciem pacierz... Słowo, które trzymasz ciągle w poczekalni, odkładasz na kiedyś- bo tu i teraz tyle się dzieje, tak wiele spraw, ludzi, wydarzeń - a trzeba być na bieżąco... 

Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi... - bo przyjęcie tego Słowa to zaproszenie Boga, by był obecny w Twoim życiu, by nadał mu sens i cel, by działał w Tobie - i ciągle na nowo Ci powtarzał, jak bardzo jesteś dla Niego drogi, jak bardzo Cię kocha, jak bardzo pragnie Twojego szczęścia i dobra... To jest to samo i takie samo Słowo, które stwarzało coś z niczego; Słowo, które może rozproszyć ciemności w Tobie, rozbłysnąć światłem, pomóc Ci wstać i ruszyć... bo przecież to łatwiejsze niż oddzielenie wód od lądów, prawda?

I w końcu - Słowo, które stało się Ciałem i zamieszkało wśród nas - bo Bóg chce być blisko, jak najbliżej; co więcej - chce czuć to, co Ty czujesz - smutek i lęk, radość i wzruszenie... chce patrzeć na świat tak samo, jak Ty patrzysz - słyszeć to, co Ty słyszysz... Chce mówić  i zostać wysłuchanym; dawać Ci łaskę po łasce - i przyjmować na siebie Twoje ciężary. Chce tworzyć z Tobą relację opartą na wzajemnym szacunku, otwartości i zaufaniu. Chce być - i chce, żebyś Ty też był. Dziś - i zawsze. Tak samo - i ciągle inaczej.





VI niedziela wielkanocna, 14.05.2023r.

  Liturgia słowa: Dz 8, 5-8.14-17; Ps 66, 1-7.16.20; 1 P 3, 15-18; J  14, 15-21 Czasem wystarczy jedno zdanie. Parę wyrazów splecionych w me...