sobota, 27 marca 2021

Niedziela Palmowa, 28.03.2021r.

 Liturgia słowa: Iz 50, 4-7; Ps 22, 8-9.17-20.23-24; Flp 2, 6-11; Mk 14, 1 - 15,47 

Łapaliście kiedyś motyle? To nie było specjalnie trudne - kolorowe skrzydła zdradzały jego położenie, linia lotu była dość przewidywalna, tempo powolne.. przy odrobinie zręczności można było uwięzić go w dłoniach. Zamknięty w tej pułapce składał skrzydła i w niczym nie przypominał tego pięknego, barwnego owada, za którym biegałam. Lekki niczym piórko, pokornie czekał na swój czas. Nie szarpał się ani nie wyrywał. Nie kąsał. Ze spokojem przyjmował swój los i zdawał się na mnie. Uwolniony rozprostowywał skrzydełka i po chwili odlatywał kreśląc w powietrzu chwiejną linię. 

Różne są te nasze więzienia... W niektórych panuje nieprzenikniona ciemność, w innych ściany zdają się napierać i powoli dusić, jeszcze inne są studnią bez dna, kolejne pogrążone są w głębokiej ciszy... są też takie cele, do których docierają odgłosy świata zewnętrznego - śpiew ptaków, zapach trawy - i zdają się być na wyciągnięcie ręki. Może właśnie w nich jest najtrudniej... 

Czasem znienacka ktoś lub coś zatrzaśnie Cię w pułapce - i wiesz, że wolność jest blisko, ale wydaje się nieosiągalna.... Sfora psów mnie opadła, otoczyła mnie zgraja złoczyńców... czujesz się opuszczony, porzucony, zupełnie bezwolny, choć jeszcze przed chwilą mogłeś beztrosko cieszyć się życiem... Zdarza się, że walczysz - na oślep rzucasz się na swoich prześladowców, bronisz się jak potrafisz... reagujesz instynktownie walcząc o swoją wolność, o siebie... dobywasz miecza - i ranisz. Wydaje Ci się, że tak trzeba, że najważniejsza jest ochrona tego, co nazywasz swoim życiem, swoimi wartościami.... że osiągnięcie celu usprawiedliwia użycie dowolnych środków...

A może trzeba inaczej... może warto zacząć od Izajasza... Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem... Tutaj wszystko ma swój początek. Każdego ranka na nowo Bóg mówi do Ciebie - a Twoim zadaniem jest tylko - i aż - słuchać i przyjmować. Czasem to będzie trudne, bo chciałbyś inaczej... czasem będzie Ci się wydawało, że nie dasz rady... czasem będziesz czuł się zdruzgotany i wystawiony na pośmiewisko... czasem wołać będziesz z głębi swojej rozpaczy Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił... czasem będzie Ci się wydawało, że Bóg stoi z daleka i milczy... 

Tak bardzo potrzeba nam pokory... i uszu otwartych na głos Pana. Gotowości poddania się Jego woli. Pewności, że to, co przeżywamy, jest drogą do Niego - czasem drogą krzyżową - prowadzącą przez śmierć do życia. Wiary, że wszędzie tam, dokąd trafiamy, On już jest i czeka.

Daj się Bogu poprowadzić. Przyjmij to wszystko, co dla Ciebie zaplanował. Oddaj swoje życie w Jego ręce, by mógł wyprowadzić Cię z Twojej więziennej celi. Pokornie złóż swoje piękne kolorowe skrzydła - i czekaj. Kiedy przyjdzie Twój czas - będziesz mógł rozprostować je i odlecieć, w końcu naprawdę wolny...



sobota, 20 marca 2021

V niedziela Wielkiego Postu, 21.03.2021r.

 Liturgia słowa: Jr 31, 31-34; Ps 51, 3-4.12-15; Hbr 5, 7-9; J 12, 20-33

Kochałam swoje życie... ciepło słońca na skórze, zmęczenie wielogodzinną wędrówką po górach, rozgwieżdżone niebo nad głową w majowe noce, wyboiste leśne dróżki przemierzane na rowerach, śnieg uciekający spod nart... Kochałam spotkania z ludźmi, przegadane popołudnia i wieczory, spontaniczne kawy... Kochałam swoją pracę, rozmowy z młodzieżą, wspólne zatrzymywanie się nad tym, co ważne i piękne, pytania bez odpowiedzi i próby szukania podszewki świata... Kochałam gwar, pośpiech, zmiany... plany i marzenia, szanse i nowe perspektywy... ale pewnego dnia to wszystko się urwało.

Umieranie to temat bardzo niepopularny. Nie myśli się o nim na co dzień, bo skupiamy się na tym, co tu i teraz. Żyjemy - może w tych pandemicznych czasach jakoś mniej, na pół gwizdka - ale staramy się mimo wszystko nadal działać, tworzyć. Budujemy domy, szukamy pracy, zdobywamy wiedzę... Świat nie zatrzymał się, choć może nieco spowolnił swój bieg. Życie toczy się dalej - trzeba więc żyć - nawet jeśli jakieś wydarzenie sprawia, że kończy nam się świat... 

Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. Nie chodzi o umartwianie się, zwątpienie, odrzucenie dobra, które Bóg stawia na Twojej drodze... To raczej zaproszenie do tego, by nieustannie pamiętać, że to nie jest tylko Twoje życie... Jesteś tu tylko na chwilę - nie dla siebie, ale dla innych - i przeminiesz... Umieć tracić swoje życie to być dla nawet wtedy - a może zwłaszcza wtedy - kiedy wiąże się to z poświęceniem, wyrzeczeniem, trudem; to oddać je w ręce Ojca, od którego otrzymałeś ten niezwykły i niepowtarzalny dar. Tracić swoje życie to składać je w ofierze, pozwalać Bogu, by stwarzał w Tobie serce czyste i odnawiał w Tobie moc ducha... To iść za Jezusem tam, gdzie wcale się nie wybierałeś, umieć zmienić swoje plany, poddać Mu się, umrzeć z Nim na krzyżu - bo gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. 

Pozwól sobie umrzeć... Pozwól, by stary człowiek - uwikłany w grzech i śmierć, powtarzający ja mój moje, bóg Twojego życia - odszedł. Pozwól, by Bóg umieścił swe prawo w głębi Twojego jestestwa i wypisał je na Twoim sercu. Pozwól Ojcu, by stworzył Cię na nowo, by dał Ci nowe serce i nowego ducha - już nie Twoje, ale Jego. Pozwól Mu kreślić najlepszy plan dla Twojego życia - nawet kiedy przyjdzie czas, że będziesz się bać, że ogarnie Cię ciemność, zwątpienie - On będzie przy Tobie i doda Ci sił, upewni Cię o tym, że to wszystko ma sens, choć Ty go nie widzisz. A potem - żyj z Nim na wieki... 





sobota, 13 marca 2021

IV niedziela Wielkiego Postu, 14.03.2021r.

 Liturgia słowa: 2 Krn 36, 14-16.19-23; Ps 137, 1-6; Ef 2, 4-10; J 3, 14-21

Odkąd pamiętam, fascynowały mnie ruiny. Jako mała dziewczynka często bawiłam się w opuszczonym, częściowo zburzonym budynku - fragmencie przedwojennej kamienicy. Lubiłam wyobrażać sobie to miejsce za czasów jego świetności. Kolorowe szkiełka znajdowane pośród innych śmieci pozostawiały tyle pola dla wyobraźni... Kim byli ludzie, którzy tu żyli? Czym się zajmowali? Co spowodowało, że dziś ich tutaj nie ma? Próbowałam czytać ich historie z porzuconych gdzieniegdzie sprzętów - zardzewiałego widelca, rozbitego talerzyka, kawałka materiału... Zastanawiałam się, dlaczego nie zabrali ich ze sobą. Po jakimś czasie zaczęto porządkować ten zakątek miasta. Zwalono pozostałe ściany, zasypano piwnice... Wywieziono gruz, wyrównano teren - i została pusta przestrzeń, w której hulał wiatr. Na początku bardzo mnie to raziło - w końcu było to jedno z moich ulubionych miejsc zabaw - ale potem przywykłam do tej wyrwy. Mijały lata - i ktoś wpadł na pomysł, żeby zapełnić tę lukę pomiędzy ścianami kamienic. Powstała nowoczesna plomba, dziwnie niepasująca do okolicy, naruszająca w jakiś sposób jej odwieczny porządek i rytm. Zmienił się charakter całej dzielnicy - spokojne dotąd podwórka ożyły, wycięto ogród, aby zrobić tam parking. Wszystko się zmieniło...

Kiedy coś w życiu się kończy - powstaje pustka. Na początku z ciekawością pochylasz się nad tym, co pozostało. Zbierasz okruchy, próbujesz naprawić, ocalić od zapomnienia. Żyjesz wspomnieniami wspólnych chwil, wędrówek, zachodów słońca - ale po jakimś czasie coraz dotkliwiej odczuwasz ich brak. Postanawiasz więc wziąć się do pracy - sprzątasz teren, wyrzucasz śmieci - i nagle dostrzegasz, jak bardzo tęsknisz za tym kawałkiem swojego życia. To boli. Mija czas - on pozwala pogodzić się z tą nową przestrzenią, oswoić ją. Już nie płaczesz, nie buntujesz się, że coś Ci zabrano. Żałoba dobiega końca. Patrzysz na tę wyrwę - i nawet potrafisz uśmiechnąć się do wspomnień, które wiążą Cię z tym miejscem, choć kiedyś wydawało Ci się, że skończył się świat. Rana powoli się zasklepia. W końcu pozwalasz sobie na zajęcie tej przestrzeni przez coś innego. Zaczyna się życie - zupełnie inne, nowe, nieznane, zaskakujące Cię nieraz bogactwem i różnorodnością zmian. 

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bardzo uderzył mnie fragment z Księgi Kronik, wzbogacony w dodatku słowami psalmu. Bo przecież można się zatrzymać w ruinach. Można usiąść nad brzegami Babilonu płacząc na wspomnienie Syjonu. Można zatrzymać się na etapie rozpaczy i ubolewania nad tym, co straciliśmy. Można patrzeć z oddali na zburzoną świątynię i żyć wspomnieniami o czasach jej świetności. Ale nie można na tym poprzestać... Bóg zaprasza nas, by pójść dalej - choć serce krwawi, bo jakże możemy śpiewać pieśń Pańską w obcej krainie? A jednak trzeba wstać i ruszyć - nawet jeśli jakaś część nas umarła, Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Zburzenie świątyni było konsekwencją grzechu Izraela. O czasach przyjaźni z Bogiem przypominały ruiny - milczący świadek wydarzeń. Ale na tym historia się nie kończy... Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił.

Bóg jest dobry - nie pozostawia w Twoim życiu pustki. On chce ją zapełnić, naprawić Twój błąd, Twój grzech, bo kocha Cię najbardziej na świecie. Posyła więc Swojego Syna, pozwala, by ludzie Go zabili, upokorzyli, po to, by świat został przez Niego zbawiony. Pustkę w Twoim życiu, rozpacz, żal i tęsknotę wypełnia swoją łaską. Pozwala Ci ich doświadczyć, by dać Ci życie wieczne. Zrób mu przestrzeń. Posprzątaj - i pozwól Mu działać...



 

sobota, 6 marca 2021

III niedziela Wielkiego Postu, 7.03.2021r.

 Liturgia słowa: Wj 20, 1-17; Ps 19, 8-11; 1 Kor 1, 22-25; J 2, 13-25

Sprzątanie nie jest moją pasją... robię to, bo muszę. Nie lubię bałaganu, ale łatwo przyzwyczaić się do porzuconych gdzieś książek, pustych pudełek na kuchennym blacie... bardzo szybko zagraca się przestrzeń wokół mnie. Nie lubię gromadzić rzeczy - ale często lenistwo wygrywa z potrzebą wprowadzania ładu. Coś, co zostało postawione tylko na chwilę w jakimś zupełnie bezsensownym miejscu, po jakimś czasie wpasowuje się w przestrzeń - i zostaje... Trudno się tego pozbyć. I tak stoją - gipsowy anioł, zdjęta ze ściany fotografia, dawno przeczytana książka - i już nawet przestały mi przeszkadzać...

Dziedziniec Pogan kipi życiem. Słychać brzęk monet, przyciszone głosy targujące się o cenę, beczenie baranków, trzepot gołębich skrzydeł... Brązowe woły zwieszają smętnie łby. Kopyta dźwięcznie stukają o kamienną posadzkę. Ktoś ciągnie za sobą opierające się zwierzę, ktoś inny przelicza błyszczące pieniądze... czyjeś oczy śledzą kolejną transakcję, w czyimś sercu rodzi się zazdrość i zawiść - bo chciałby kupić baranka, a stać go tylko na gołębia... Głosy splatają się ze sobą, pieniądze zmieniają właściciela... czy to na pewno dom Boży - czy targowisko...? W tę zagraconą przestrzeń wkracza Jezus. Dla Niego miejsce to jest wyjątkowe - tu, w tej świątyni, odkrył swoje przeznaczenie, swoją tożsamość Syna Bożego, tu odnalazł swój dom, swoje miejsce, spotkał Ojca... Ten kontrast musi boleć. Z domu mego Ojca nie róbcie targowiska - padają stanowcze słowa. Bicz ze sznurków tnie powietrze, kupujący i sprzedający uciekają w popłochu, uwolnione zwierzęta pędzą w stronę wyjścia... Opustoszała przestrzeń wygląda okropnie - poprzewracane stoły, błyszcząca moneta tocząca się jeszcze przez chwilę po kamiennych płytach, białe piórka powoli opadające na ziemię - ale panuje tu cisza. Można zacząć sprzątać.

Jezus wkracza dziś do Twojego życia tak, jak wkroczył do jerozolimskiej świątyni. Popatrz na nie Jego oczyma... Na pewno jest tu coś, czego już dawno powinieneś się pozbyć. Może zawiść. Może zazdrość. Może chciwość... Może zostawiłeś to tylko na chwilę z zamysłem, że posprzątasz później - ale stoi do dziś, równie paradoksalne jak mój gipsowy anioł. Może tyle jest tutaj różnych rzeczy, że dla Niego nie ma już miejsca... Może towarzyszy Ci świadomość, że Twoje ciało jest Jego świątynią, ale tak przywykłeś do przepisanych Prawem ofiar - Msza w niedzielę, pacierz przed snem, niedzielny odpoczynek - że przestał Ci przeszkadzać bałagan panujący w środku... 

Ja, Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym - On dziś upomina się o Twoje serce. Chce przywrócić mu godność, przypomnieć, że jest miejscem świętym, Jego domem. Czasem wpada z biczem ze sznurków i wyrzuca z niego to, czego być tam nie powinno. Czasem wydobywa z mroku coś, co już dawno powinno zostać wyrzucone, uporządkowane - z jednak ciągle tam jest, niewygodne, ale jakoś już swojskie. Spójrz dziś na to, co nosisz w sercu. Jaki widok zastanie wchodzący tutaj Jezus? Może najwyższy czas zrobić porządek - ale najpierw pozwolić Jemu, by wskazał, co wyrzucić... pozwolić, by On wprowadził tu swój ład. 

On wie, co nosisz. Zna Twoje serce lepiej, niż Ty sam. Nie zostawi Cię z tym bałaganem, ale pomoże zacząć na nowo, bo Cię kocha i troszczy się o Ciebie. Może to będzie trudne, może rewolucyjne, może widowiskowe... może będzie Cię trochę kosztowało - ale to naprawdę ma sens... Tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego; każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne. 




VI niedziela wielkanocna, 14.05.2023r.

  Liturgia słowa: Dz 8, 5-8.14-17; Ps 66, 1-7.16.20; 1 P 3, 15-18; J  14, 15-21 Czasem wystarczy jedno zdanie. Parę wyrazów splecionych w me...