sobota, 28 stycznia 2023

IV niedziela zwykła, 29.01.2023r.

 Liturgia słowa: So 2, 3.3, 12-13; Ps 146, 6-10; 1 Kor 1, 26-31; Mt 5, 1-12a

Czy mogę być szczęśliwa, kiedy wszystko, w co dotąd wierzyłam, co było dla mnie ważne, na czym mi zależało, zaczyna się walić, kruszyć jak zasuszony między kartkami ulubionej książki kwiat - wspomnienie letniego dnia, kiedy czułam się właśnie tak...? Czy mogę być szczęśliwa, gdy wokół panuje wojna, głód, choroby...? Czy mimo wszystko mogę być szczęśliwa, gdy we mnie i wokół mnie ciemność, smutek? Gdy ktoś traktuje mnie niesprawiedliwie, poniża, krzywdzi, prześladuje? Tak - bo być szczęśliwym to niekoniecznie to samo, co czuć szczęście... 

Błogosławiony jesteś, gdy nie czujesz, może nie doświadczasz Bożej obecności, nie przeżywasz chwil uniesień, czasem może nie słyszysz Jego głosu, a jednak trwasz - bo ubodzy duchem mają wstęp do nieba...

Błogosławiony jesteś, gdy jest Ci smutno, ciemno, beznadziejnie - bo gdyby nie to doświadczenie, pewnie nie szukałbyś schronienia w imieniu Pana...

Błogosławiony jesteś, gdy w imię miłości ustępujesz, nie domagasz się zaspokojenia tylko swoich pragnień, oczekiwań, gdy jesteś cichy - ale i cicho... - bo może się ukryjesz w dzień gniewu Pańskiego...

Błogosławiony jesteś, kiedy dobro wspólne stawiasz ponad swoim własnym, gdy ważniejszy od Ciebie samego staje się drugi człowiek, jego potrzeby, radości, problemy - bo Pan kocha sprawiedliwych...

Błogosławiony jesteś, gdy kochasz, gdy dajesz innym siebie, swój czas, uśmiech, pomoc, gdy dzielisz się z kimś tym, co masz - bo w ten sposób naśladujesz Pana, który chlebem karmi głodnych...

Błogosławiony jesteś, gdy swoje serce kształtujesz na wzór Jego serca, czyścisz je i polerujesz jak zaśniedziałe srebro, by wydobyć jego prawdziwy blask, piękno nadane mu przez Pana, by móc się w nim przeglądać jak w lustrze - bo prawdziwie szukasz Pana...

Błogosławiony jesteś, gdy gasisz pożary zamiast je wywoływać, gdy jesteś jak kojący balsam i plasterek na ranę - bo wprowadzając pokój bierzesz udział w budowaniu świata, w którym Pan króluje na wieki...

Błogosławiony jesteś, gdy cierpisz, gdy Cię boli, ale mimo wszystko bronisz tego, co dla Ciebie ważne - bo Pan uciśnionym wymierza sprawiedliwość...

Błogosławiony jesteś, gdy umierasz dla siebie, znosisz drwiny, przytyki, gdy to, w co wierzysz idzie w parze z tym, jak żyjesz, choć to dziś niemodne - bo Bóg wybrał to, co wzgardzone...

Szczęśliwy jest ten, kto źródłem swojego szczęścia czyni nie siebie, nie świat, nie okoliczności życiowe - ale Boga... ten, kto czeka na wypełnienie się Jego obietnicy... ten, kto wie, że ważniejsza od szczęścia jest nadzieja na to, że nasze życie tutaj jest tylko preludium do nieba... Błogosławiony jest ten, kto z pokorą przyjmuje wszystko, nawet trudne, co pochodzi od Pana... Szczęśliwy jest ten, kto upada, komu się nie udaje, ale mimo wszystko podnosi się i idzie, bo wierzy, że jest jakieś dalej... 









sobota, 21 stycznia 2023

III niedziela zwykła, 22.01.2023r.

 Liturgia słowa: Iz 8, 23b-9,3; Ps 27, 1.4.13-14; 1 Kor 1, 10-13.17; Mt 4, 12-23

Ciemność gęsta jak smoła utrudnia oddychanie. Powietrze zdaje się być z waty - zatyka uszy, tłumi dźwięki, miękko osiada na twarzy. Wyciągam ręce, próbuję wyczuć obrysy przedmiotów, złapać się czegoś, dotknąć - by choć na chwilę odzyskać poczucie realności. Wydaje mi się, że spadam w dół, ale bardzo powoli, jakby to miało trwać w nieskończoność, bo czas też zgubił swój dotychczasowy znajomy rytm. Kręcę się w kółko, odbijam się od ścian jak źle uderzona piłeczka. Nie próbuję nawet walczyć - skupiam się na tym, żeby przeżyć. Nie wiem, co tu robię ani jak się tu znalazłam i - szczerze mówiąc - na razie jest to ostatnie z pytań, które sobie zadaję. Chciałabym wiedzieć, co dalej... Czy w tym mroku czai się niebezpieczeństwo? Czy ktoś chce mnie skrzywdzić? Mimowolnie napinam wszystkie mięśnie i wytężam zmysły. Jestem w pułapce. W którą stronę ruszyć? Jestem zdana wyłącznie na siebie... swój instynkt, swoją intuicję, wiedzę i umiejętności... Jakże wielka to ciemność - nie da się w niej biegać, można co najwyżej kroczyć, błądzić, błąkać się z miejsca na miejsce, bez celu, bez przyczyny, bez sensu...

Światło migoczące gdzieś w tej czarnej pustce zdaje się na początku złudzeniem. Pojawia się w momencie, kiedy straciłam już wiarę na ocalenie i jestem przekonana, że to jest los, który przypadł mi w udziale, że tak już musi być, że jestem skazana na życie w mroku. Na początku nie potrafię mu zaufać, ruszyć w jego kierunku - ciągle jeszcze boję się zrobić ten pierwszy krok w jego stronę, bo przecież poza nim - tak niepewnym, nieoczywistym - droga jest pogrążona w ciemności, nadal niewiadoma. Może lepiej usiąść i poczekać? Do wszystkiego podobno można się przyzwyczaić... I choć źle mi w tej ciemności, to jednak perspektywa wędrówki w nieznane przeraża mnie jeszcze bardziej...Czy można uwierzyć temu światłu? Pozwolić mu się poprowadzić? Wpatrywać się w nie tak intensywnie, żeby nie widzieć mroku dookoła? 

Nie uratuję się sama. Jedyne, co mogę zrobić, to wołać o pomoc. Światło jest dobre... musi być dobre. Jest w nim nadzieja na szczęśliwe zakończenie i obietnica bezpiecznego schronienia. Jest pewność, że to, co widzę, jest tym, co istnieje naprawdę. Ono oswaja wszystkie lęki, rozprasza smutek i rozpacz. 

Ty, Panie, jesteś światłem i zbawieniem moim. Ty wydobywasz mnie z największych ciemności i wskazujesz właściwą drogę. Przechodzisz obok - zawsze przecież jesteś blisko, na wyciągnięcie ręki, w zasięgu mojego głosu - i mówisz Pójdź za mną. Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny... wiesz więc, jak mroczne są moje sny i jak ciemne potrafią być moje myśli - i mimo wszystko mnie chcesz... Zależy Ci na mnie, nawet takiej zagubionej, zaprzątniętej codziennymi sprawami i zapatrzonej w siebie. Otwierasz mi oczy - wszak leczysz wszystkie choroby wśród ludu - żebym dostrzegła Twoją obecność pośrodku tego wszystkiego, czym żyję, żebym nabrała odwagi i ruszyła w ślad za Tobą.






sobota, 14 stycznia 2023

II niedziela zwykła, 15.01.2023r.

 Liturgia słowa: Iz 49, 3.5-6; Ps 40, 2.4.7-10; 1 Kor 1, 1-3; J 1, 39-34

Białe żagle wypełnione wiatrem, rysujący się gdzieś daleko na horyzoncie cienką kreską ląd, fale rytmicznie uderzające o burtę łodzi, kilwater jak ślady stóp znaczący szlak... to wolność. Rozwiane wiatrem włosy, słony smak na wargach, uciekający spod nóg złoty piasek, śmiech mew... to wolność. Szum wiatru w gałęziach górskich świerków, zielone wzgórza w oddali prężące się jak koci grzbiet, spektakl światła na ciemniejącym powoli niebie... to wolność. Droga w nieznane, plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami i głowa pełna marzeń... to wolność. Bez planów, ale nie bez perspektyw. Bez narzuconych z góry norm i zasad, ale nie wbrew nim. Bez drobiazgowości, ale niepozbawiona racjonalizmu. Bez brawury, ale i bez lęku. Bez schematu, ale nie bez celu... Wolność, która nie jest egoizmem ani zapatrzeniem tylko w siebie, ale wyzwala dobro... Wolność, która nie jest wyrwaniem się i ucieczką z niewoli, ale prowadzi do tego, co piękne i wartościowe... Wolność, która nie rozpamiętuje przeszłości, ale skierowana jest na to, co majaczy gdzieś na horyzoncie... Wolność, która  otwiera nowe możliwości, odkrywa nowe lądy i przestrzenie, inspiruje i uzdalnia do bycia światłem... Wolność, która daje moc, abyśmy się stali dziećmi Bożymi... 

Człowiek wolny to ten, kto nie przywiązuje się do swoich wyobrażeń, swoich pomysłów - bo w ten sposób popadłby w niewolę własnych schematów i oczekiwań - ale potrafi się uniżyć. Nie dlatego, że jest przekonany o własnej bezwartościowości i bezużyteczności, ale dlatego, że wierzy w Boga - Stwórcę, który powołuje do świętości.Bo wolność nie rodzi się z próżni i braku, ale z przyjęcia Słowa, które stało się ciałem i zamieszkało między nami... To Pan jest źródłem siły, światłem, które ma przez Ciebie trafić aż do krańców ziemi... On daje wolność - nie za coś - ofiary krwawej ani z płodów ziemi nie chciałeś - ale dlatego, że kocha... 

Jan wie, czym jest prawdziwa wolność, dzięki której zbawienie będzie możliwe dla wszystkich mieszkańców ziemi... Jest świadomy swojej misji ostatniego wielkiego proroka zapowiadającego przyjście Mesjasza, wie, że to wskaże Izraelitom Syna Bożego. Widzi więcej i głębiej, wyczekuje pojawienia się Jezusa, bo to dzięki Niemu zgładzone zostaną grzechy świata. Jest świadomy, że to nie on jest najważniejszy, ale Ten, który go posłał. Bo to Bóg jest jego centrum, jego punktem odniesienia i drogą, która doprowadziła go nad brzegi Jordanu...

Kochaj i rób co chcesz - to istota wolności. Tylko zanim zachłyśniesz się swobodą, brakiem zasad i poczuciem, że odtąd możesz wszystko - kochaj... To miłość jest początkiem i źródłem wszelkich działań... to stąd wyruszasz w swoją drogę, bo to ona dała Ci życie - Pan Cię ukształtował od urodzenia, był przy Tobie w chwili, kiedy powstawałeś, towarzyszył Ci w chwilach porażek i zwycięstw, pozwalał popełniać błędy i je naprawiać, dokonywać wielkich rzeczy i tkwić w zawieszeniu... Patrzył na Ciebie - swoje stworzenie, swojego Sługę - ale nie służącego - swoje dziecko - i cieszył się Tobą, Twoimi sukcesami, kibicował Twoim zmaganiom i walkom... Zawsze był - i zawsze będzie blisko, gotowy pochylić się nad Tobą, otworzyć Ci uszy, włożyć Ci w usta pieśń nową.





sobota, 7 stycznia 2023

Święto Chrztu Pańskiego, 08.01.2023r.

 Liturgia słowa: Iz 42, 1-4.6-7; Ps 29, 1-4.9-11; Dz 10, 34-38; Mt 3, 13-17

Niedawno witaliśmy Niemowlę leżące w żłobie - zachwycały nas malusieńkie stópki, drobne paluszki próbujące uchwycić niesforny kosmyk matczynych włosów... śpiewaliśmy kolędy brzmiące jak kołysanki, razem z Maryją i Józefem pochylaliśmy się nad śpiącym Dzieciątkiem myśląc, co to z Niego wyrośnie... Próbowaliśmy zobaczyć w Nim Mesjasza - razem z Mędrcami wędrowaliśmy za gwiazdą, która przywiodła nas w tak nieoczekiwane i niegodne Króla miejsce jak betlejemska grota... Szukaliśmy znaków, dzięki którym zyskamy pewność, że to Dziecię to nasz Bóg - Zbawiciel zapowiadany przez proroków, nadzieja Izraela... nie było to łatwe - bo choć każde dziecko jest cudem, trudno uwierzyć w jego boską naturę widząc bezbronność, słabość i wątłość tego maleńkiego - przecież - człowieka.... 

Dziś liturgia słowa zabiera nas dalej, jakby ktoś przewrócił o parę stron za dużo i pominął kilka rozdziałów z życia Jezusa - zawsze zastanawiałam się, co było "pomiędzy"... migawki z życia Świętej Rodziny odsłaniają tylko kilka momentów - ofiarowanie w świątyni, pielgrzymkę do Jerozolimy, dwunastoletniego Jezusa przysłuchującego się żydowskim nauczycielom - a później już nic... dlaczego? Czy ten etap Jego życia był nieistotny? Zbyt zwyczajny? Niepotrzebny? A może właśnie dzięki temu jeszcze wyraźniej zaznacza się ciągłość narodzin - najpierw ludzkich, teraz Boskich, bo przecież moment chrztu w Jordanie staje się początkiem Jego publicznej działalności? Może dzięki temu, że nie zatrzymujemy się zbyt długo przy żłóbku, dane nam jest odkryć w mężczyźnie stojącym teraz w wodach Jordanu tego samego Jezusa objawiającego się już po raz drugi? Najpierw jako Słowo, które stało się Ciałem - teraz Ciało, które okazuje się Bogiem...? Po raz kolejny mierzymy się z czymś, co wymyka się naszym oczekiwaniom i ustalonemu porządkowi; z czymś zupełnie ponad czasem i ludzką zdolnością rozumienia - bo dzisiejsze Słowo zaprasza nas, by w Jezusie nie widzieć już tylko człowieka, ale by dostrzec w Nim Mesjasza - Wybranego, w którym (Bóg) ma upodobanie, Sługę, którego (On) podtrzymuje... 

Jaki On jest? W zasadzie - zwyczajny... może tylko trochę bardziej zamyślony? Pewnie towarzyszy Mu świadomość, że przyjmując chrzest z rąk Jana już teraz bierze na siebie krzyż... Może wie, że ten moment zmieni wszystko, bo oto przestaje być już młodzieńcem, synem Maryi i Józefa z Nazaretu - zostaje napełniony Duchem Bożym, a z nieba zabrzmiał głos Ojca: To jest mój Syn umiłowany... I już nic nie jest takie jak dotąd. Od teraz otwiera oczy niewidomym, z zamknięcia wypuszcza jeńców... uwalnia, uzdrawia, oczyszcza. Rzeczywiście przynosi prawo - prawo miłości, która nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi ledwo tlejącego się knotka, miłości delikatnej i nienarzucającej się, miłości pokornej i cichej, czasem ledwo dostrzegalnej, a jednak wypełniającej sobą cały świat, miłości upragnionej i wyczekiwanej.

Jaki jesteś? Co myślisz o sobie? Czy wierzysz, że Ciebie też Pan powołał słusznie, ujął za rękę i ukształtował? Że masz swoje miejsce z Jego sercu? Że nikt i nic nie wyrwie Cię nigdy z Jego ręki? Że Jego światło może rozproszyć Twoje ciemności, a On nigdy się Tobą nie zniechęci i nigdy nie przestanie Cię kochać...? Ten sam Bóg - jednocześnie wielki i mały, potężny i cichy, pełen dostojeństwa i pokorny - staje dziś przed Tobą jak przed Janem, choć to takie absurdalne i znów nielogiczne... Powstrzymasz Go - czy Mu ustąpisz? Zgodzisz się wyjść ze swoich ram i schematów - czy będziesz kurczowo trzymał się własnych pomysłów i założeń? Pozwolisz Mu stać się Twoim Bogiem - czy nadal będziesz widział w Nim tylko człowieka? Będziesz słuchał głosu rozsądku - czy dasz Mu mówić i działać na Jego zasadach...?




VI niedziela wielkanocna, 14.05.2023r.

  Liturgia słowa: Dz 8, 5-8.14-17; Ps 66, 1-7.16.20; 1 P 3, 15-18; J  14, 15-21 Czasem wystarczy jedno zdanie. Parę wyrazów splecionych w me...