sobota, 24 września 2022

XXVI niedziela zwykła, 25.09.2022r.

 Liturgia słowa: Am 6, 1a.4-7; Ps 146, 6-10; 1 Tm 6, 11-16; Łk 16, 19-31

Srebrne nitki babiego lata przypominają o tym, co było, jakby chciały zatrzymać jeszcze na chwilę czas, który dobiegł końca. Delikatne i tak ulotne, niemal niedostrzegalne, próbują sprzeciwić się zmianie pory roku - a kiedy niechcący naruszę ich wiotką konstrukcję, oplatają mnie i snują się w rześkim powietrzu jak cieniutka strużka dymu z jesiennego ogniska. A jednak... dni stają się coraz krótsze, ciemność zaczyna panoszyć się coraz szybciej i coraz bardziej natarczywie... wiatr - dotąd łagodnie grający na wantach żaglówki - przybiera na sile, złośliwym zimnym podmuchem mrozi uszy, nos, dociera do serca... deszcz, którego tak brakowało tego lata, chlupocze w przemoczonych butach... I tak wkraczamy powoli w strefę szarości, czas nisko zawieszonych ciemnych chmur, mgieł zasnuwających horyzont i wszechobecnej wilgoci... Czas zadumy, melancholii i oczekiwania... Czas niewiadomy, zacierający granicę między dniem i nocą. Czas długich wieczorów i zawsze zbyt wczesnych poranków. Czas ciszy - bo milkną już ptasie koncerty. Coś się kończy - i nie można zrobić nic, żeby temu zapobiec, nie można zatrzymać tego procesu - można tylko poddać się odwiecznemu porządkowi natury.

To, co mamy do wykorzystania, to tylko ta chwila, ułamek wieczności dany - a właściwie zadany -  przez Boga każdemu z nas. To czas - ta godzina, ten dzień, ta jesień.... Co z nim zrobimy zależy wyłącznie od nas. Możemy żyć tylko tym, co tu i teraz, od siebie uzależniając swoje poczucie szczęścia, szukając dobrobytu i własnej korzyści. Możemy dbać tylko o to, co doczesne - chwytać dzień bez względu na wszystko, żyć maksymalnie, kolekcjonować najmocniejsze przeżycia i wrażenia, ciągle biegać od - do nie oglądając się na nikogo innego, nie zatrzymując się - bo szkoda czasu... Możemy - jak bogacz z ewangelii - omijać wzrokiem tych, z którymi nam jakoś nie po drodze, niewygodnie, bo nie pasują do naszego świata, są odrażający jak owrzodzony Łazarz lizany przez psy... Możemy zamykać oczy na cierpienie, ból i krzywdę i udawać, że ich nie ma - bo przecież nas nie dotyczą. Możemy postawić siebie w centrum, na piedestale... To nasz czas, nasz wybór, nasze życie...

Przeszłości nie można zmienić. I choć czasem żałujemy swoich decyzji - każda z nich ma konsekwencje. Dzisiejsza liturgia słowa uświadamia nam, że nie wszystko da się naprawić, zacząć jeszcze raz... Niektóre drzwi pozostaną na zawsze już zamknięte, a nam pozostaje tylko rola widza przeglądającego fotografie w albumie. A jednak z zapisanych tam historii możemy wyciągnąć wnioski dotyczące naszej przyszłości - o ile uświadomimy sobie, że czas, ten konkretny czas, jest odcinkiem w drodze do wieczności. Skoro mamy wpływ tylko na to, co tu i teraz - możemy zrobić wszystko. Przełamać swoje ograniczenia, porzucić schematy, zerwać nitki i wyjść ze swojego dobrobytu, by pochylić się nad kimś, kto potrzebuje pomocy. 

Tak wielu Łazarzy wokół... Tylu ludzi potrzebuje właśnie Ciebie - Twojego wsparcia, dobra, uśmiechu, umiejętności podzielenia się tym, co masz... Nawrócić się - to zacząć myśleć w Boży sposób, kształtować swoje serce na wzór serca Jezusa. A On ... będąc bogatym, dla nas stał się ubogim, aby nas ubóstwem swoim ubogacić. Masz czas... jeszcze masz czas, by upodobnić się do Niego. Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobywaj życie wieczne: do niego zostałeś powołany - przed Tobą naprawdę piękna perspektywa i obietnica. 



sobota, 17 września 2022

XXV niedziela zwykła, 18.09.2022r.

 Liturgia słowa: Am 8, 4-7; Ps 113, 1-2.4-8; 1 Tm 2, 1-8; Łk 16, 10-13

Wierność potrafi uwierać - czasem przeszkadza, tak jak malutki kamyk w bucie, czasem ogranicza ruchy, tak jak za ciasny podkoszulek, czasem jest po prostu niewygodna, jak niedopasowane ubranie. Zdarza się, że czujemy się z nią nieswojo - jak w galowym stroju ubieranym na rozpoczęcie i zakończenie roku szkolnego. Nie zawsze jest nam z nią po drodze - a więc niekiedy omijamy ją szerokim łukiem jak rozlaną na środku chodnika kałużę albo rozdeptaną żabę. Wierność bywa trudna - bo czasem trzeba naprawdę niewiele, by zdradzić; wystarczy na chwilę przymknąć oczy, odwrócić wzrok albo popatrzeć przez palce - bo przecież nikt nie zauważy... bo to drobnostka - nieskasowany bilet, nieoddana książka, odwołana wizyta, nieodebrany telefon od kogoś, kto potrzebował pogadać... Wierność wymaga - przede wszystkim rezygnacji z siebie, z tego, co dla mnie wygodne, co w danej chwili pochłania moją uwagę - kolejny odcinek ulubionego serialu, emocjonujący turniej w grze komputerowej albo po prostu odrobina świętego spokoju, do którego mam przecież prawo. Wierność jest zawsze moim wyborem, moją decyzją... moją ofiarą - a czasem i krzyżem... wyrazem mojej miłości...

Bo przecież można nie brać udziału, wycofać się, stwierdzić, że tak robią wszyscy, więc ja też mogę - zmniejszać efę, powiększać sykl i wagę podstępnie fałszować. Udawać, że pracuję - a w tym czasie przeglądać fejsbuka czy instagrama. Ściągać na kartkówce, spisywać wypracowanie na polski z internetu. Nie płacić za postój na parkingu, zostawiać śmieci na ławce w parku. Można. I jeśli zakładasz, że liczy się tylko to, co tu, na ziemi, że ważne jest to, ile posiadasz, zdobędziesz, jak wielkie imperium zbudujesz, jaką władzę mieć będziesz nad innymi - to pewnie wystarczy. Przecież trzeba się ustawić, umieć sobie poradzić w życiu, jeśli tego wymaga sytuacja - rozepchnąć się łokciami, podłożyć komuś nogę, wcisnąć się bez kolejki...

Kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w bardzo małej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Pan nie wymaga od Ciebie ofiary ponad Twoje możliwości. Nie chce, żebyś rezygnował z własnych ambicji, rozwoju. Wręcz przeciwnie - daje Ci w zarząd cały świat, całe jego bogactwo i różnorodność - park pełen szumiących drzew i rudych wiewiórek hasających pomiędzy gałęziami, dom wypełniony gwarem rozmów i śmiechem dzieci, ludzi, których spotykasz codziennie na swojej drodze - tych bliskich i tych nieznajomych... Stawia przed Tobą zadania - wielkie i małe - pracę, której się poświęcasz, relacje, które tworzysz - i mnóstwo codziennych drobnych decyzji, z których składa się Twoje życie. Co z nimi zrobisz? Co wybierzesz? Komu - albo czemu - będziesz dziś wierny? Co - albo kto - jest dla Ciebie najważniejsze? Czy tylko ten dzień, ta chwila, ten czas - czy coś więcej? Co - albo kto - jest źródłem Twojego wyboru? Twoim kompasem? I wreszcie - dla kogo żyjesz? 

Nie możecie służyć Bogu i Mamonie... I choć wierność jest trudna, to wierzę, że warto w niej trwać. Albowiem jeden jest Bóg - On podnosi z prochu nędzarza i dźwiga z gnoju ubogiego. Zawsze stoi po Twojej stronie i nigdy nie zostawia Cię bez pomocy, bo w dół spogląda na niebo i na ziemię. To On pierwszy Cię ukochał i to On jest wierny swoim obietnicom. Możesz Mu zaufać - w końcu Jego Syn oddał za Ciebie swoje życie...




sobota, 10 września 2022

XXIV niedziela zwykła, 11.09.2022r.

 Liturgia Słowa: Wj 32, 7-11.13-14; Ps 51, 3-4.12-13.17.19; 1 Tm 1, 12-17; Łk 15, 1-10

Na początku wszystko jest takie proste, oczywiste i pewne. Podążając krok w krok za przewodnikiem nawet nie bardzo jest sens pytać, czy daleko jeszcze, co będzie za zakrętem... Nie trzeba wcale za dużo myśleć - wystarczy, że prowadzi ktoś, kto wie, dokąd iść. Niewielkie są również wymagania - odrobina zaufania i przekonania, że warto. Wierność. Posłuszeństwo. W sumie jest to jedyna rozsądna opcja - wokół pustynia, labirynt korytarzy prowadzących donikąd, w których bardzo łatwo się zgubić. Przewodnik doskonale orientuje się w terenie. Zna każde drzewo i każdy kamień, bez wahania wybiera właściwą ścieżkę, nie zbacza ze szlaku. On już przemierzył tę trasę i jest pewien, że jest ona właściwa i bezpieczna. Tak niewiele trzeba... tylko iść.

Echo zwielokrotnia czysty dźwięk dzwonków i beczenie owiec.  Kopyta stukają o twardą glebę i wybijają rytm. Całe stado wędruje za swoim pasterzem, by znaleźć bezpieczne schronienie - i choć trudno policzyć puchate łebki to jednak opiekun doskonale wie, kiedy należy wrócić, by szukać tej, która pobłądziła. Zamyka więc całą gromadę i rusza, by odnaleźć tę, która odłączyła się od pozostałych, zwabiona zieloną kępką trawy rosnącej w oddali albo kuszącym cieniem zarośli. Wraca - bo mu zależy na każdej z powierzonych mu owiec, nawet na tej najsłabszej, najbardziej upartej i krnąbrnej. A kiedy znajduje zgubę - bierze ją na ramiona, by pomóc jej dotrzeć do swoich. 

Rzeczą ludzką jest błądzić... Izraelitom szybko znudziła się wierność i posłuszeństwo. Zapomnieli o Bogu, który ich uwolnił i prowadził przez pustynię - i gdyby nie wstawiennictwo Mojżesza, gniew Pana rozgorzałby na dobre nad tym ludem o twardym karku. Paweł przebył długą drogę, aby z bluźniercy, prześladowcy i oszczercy stać się apostołem narodów i żywym dowodem na to, że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników. I każdy z nas w pewien sposób wpisuje się w tę historię o zabłąkanej owcy...

Gdyby nie Boże miłosierdzie, które wybacza niewiarę i nieświadomość - niejeden raz utonąłbyś w morzu swoich grzechów, błędów, słabości.... Gdyby nie otwarte szeroko ramiona Ojca, który ciągle czeka, żebyś rzucił się w nie i ukrył swoją zawstydzoną twarz - pokonałyby Cię wyrzuty sumienia za zmarnowane życie i roztrwonione szanse... Gdyby nie dobry Pasterz, dla którego jesteś cenny i ważny nawet wtedy, kiedy się gubisz, zostajesz z tyłu, ulegniesz pokusie - zginąłbyś pośrodku pustyni, samotny i zapomniany... 

Bóg jest dobry. Nigdy nie przestanie Cię szukać. Nigdy z Ciebie nie zrezygnuje - nawet jeśli wokół Niego są inni, może tacy, o których myślisz, że nadają się bardziej, że bardziej zasługują na Jego miłość. Zależy Mu na Tobie i cieszy się, kiedy do Niego wracasz, nawet po bardzo długiej nieobecności. Z czułością pochyla się nad Tobą i podnosi Cię, by przywrócić Ci godność i tożsamość Bożego dziecka. A kiedy się gubisz i długo nie wracasz- rusza, by Cię odnaleźć, uratować Cię z potrzasku, uwolnić - czasem w sposób bardzo oczywisty i czytelny, czasem za pośrednictwem kogoś, kto wstawi się za Tobą jak Mojżesz za narodem wybranym. 




sobota, 3 września 2022

XXIII niedziela zwykła, 4.09.2022r.

 Liturgia Słowa: Mdr 9, 13-18; Ps 90, 3-6.12-14.17; Flm 9b-10.12-17; Łk 14, 25-33

Tyle razy już próbowałam zrozumieć, dlaczego tak właśnie Bóg mnie prowadzi... tak często szukałam w tym, co się wydarza, Jego woli, rozglądałam się za śladami Jego stóp, wypatrywałam znaków... Niekiedy - zupełnie bezradna i bezwolna - kręciłam się wokół własnej osi jak wirujący w rześkim, jesiennym powietrzu pierwszy złoty liść nieuchronnie biegnący na spotkanie z matką ziemią... Chciałam zrozumieć, dlaczego nie mogę zdecydować o kierunku lotu, wybrać dogodnej chwili na oderwanie się od życiodajnej gałęzi albo przynajmniej mieć pewność, że - spadając - nie naruszę mojej delikatnej konstrukcji, nie utknę gdzieś między konarami, jeszcze trochę żywa, żółto płonąca, ale już obca, osobna, samotna...

Jakie to ludzkie... śmiertelne ciało przygniata duszę, która nie należy - i nigdy nie należała - do mnie... Moje myśli, moje postrzeganie świata ciągle tak bardzo odbiega od Bożego pomysłu, tak daleko mu do Mądrości... Nieśmiałe są myśli śmiertelników i przewidywania nasze zawodne... w Bożych oczach jestem jak trawa, która rośnie: rankiem zielona i kwitnąca, wieczorem więdnie i usycha... Tak bardzo jesienny jest ten obraz... A ja stale bronię się przed tym, co nieuchronne - z całych sił wczepiam się w gałąź, by nie porwał mnie gwałtowny podmuch wiatru, bo ciągle za mało we mnie zaufania i pewności, że ten lot, ta podróż - to powrót do domu...

Zapomnieć o sobie, porzucić swoją strefę komfortu, dać się porwać i ponieść w nieznane - to trudne, ale jednak konieczne, by pójść za Jezusem. Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem... I wcale nie chodzi o to, żeby odciąć się od wszystkiego, co ważne i bliskie, choć padają tu trudne słowa - jeśli ktoś nie ma w nienawiści swego ojca i matki - ale o to, by umieć się uwolnić od układania wszystkiego po swojemu, według własnych pomysłów. Tylko ktoś, kto jest wolny, kto potrafi oddać Panu swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, może iść za Nim. 

Kto nie dźwiga swojego krzyża, a idzie za mną, ten nie może być moim uczniem... Krzyż to śmierć...w imię wyższego dobra, w imię miłości składasz w ofierze swoją  wygodę, chęć realizacji własnych celów... Ale krzyż, który bierzesz na swoje barki, to przede wszystkim miłość... W Twoim krzyżu zapisane są imiona tych, których kochasz najbardziej i dla których potrafisz uśmiercić swoje "ja", wyrzec się siebie, dać siebie całkowicie i bez reszty. I najważniejsze - Twój krzyż wpisany jest w drogę z Jezusem, w Boży plan - a Jego miłość prostuje wszystkie pokręcone ścieżki i daje pewność, że Twój los, Twoje życie jest w najlepszych rękach. Nie bój się więc spadać... nie bój się utraty kontroli... tego, że coś nie wyjdzie tak, jak chciałbyś... On jest z Tobą, zawsze był i będzie Twoją ucieczką.





VI niedziela wielkanocna, 14.05.2023r.

  Liturgia słowa: Dz 8, 5-8.14-17; Ps 66, 1-7.16.20; 1 P 3, 15-18; J  14, 15-21 Czasem wystarczy jedno zdanie. Parę wyrazów splecionych w me...