sobota, 21 stycznia 2023

III niedziela zwykła, 22.01.2023r.

 Liturgia słowa: Iz 8, 23b-9,3; Ps 27, 1.4.13-14; 1 Kor 1, 10-13.17; Mt 4, 12-23

Ciemność gęsta jak smoła utrudnia oddychanie. Powietrze zdaje się być z waty - zatyka uszy, tłumi dźwięki, miękko osiada na twarzy. Wyciągam ręce, próbuję wyczuć obrysy przedmiotów, złapać się czegoś, dotknąć - by choć na chwilę odzyskać poczucie realności. Wydaje mi się, że spadam w dół, ale bardzo powoli, jakby to miało trwać w nieskończoność, bo czas też zgubił swój dotychczasowy znajomy rytm. Kręcę się w kółko, odbijam się od ścian jak źle uderzona piłeczka. Nie próbuję nawet walczyć - skupiam się na tym, żeby przeżyć. Nie wiem, co tu robię ani jak się tu znalazłam i - szczerze mówiąc - na razie jest to ostatnie z pytań, które sobie zadaję. Chciałabym wiedzieć, co dalej... Czy w tym mroku czai się niebezpieczeństwo? Czy ktoś chce mnie skrzywdzić? Mimowolnie napinam wszystkie mięśnie i wytężam zmysły. Jestem w pułapce. W którą stronę ruszyć? Jestem zdana wyłącznie na siebie... swój instynkt, swoją intuicję, wiedzę i umiejętności... Jakże wielka to ciemność - nie da się w niej biegać, można co najwyżej kroczyć, błądzić, błąkać się z miejsca na miejsce, bez celu, bez przyczyny, bez sensu...

Światło migoczące gdzieś w tej czarnej pustce zdaje się na początku złudzeniem. Pojawia się w momencie, kiedy straciłam już wiarę na ocalenie i jestem przekonana, że to jest los, który przypadł mi w udziale, że tak już musi być, że jestem skazana na życie w mroku. Na początku nie potrafię mu zaufać, ruszyć w jego kierunku - ciągle jeszcze boję się zrobić ten pierwszy krok w jego stronę, bo przecież poza nim - tak niepewnym, nieoczywistym - droga jest pogrążona w ciemności, nadal niewiadoma. Może lepiej usiąść i poczekać? Do wszystkiego podobno można się przyzwyczaić... I choć źle mi w tej ciemności, to jednak perspektywa wędrówki w nieznane przeraża mnie jeszcze bardziej...Czy można uwierzyć temu światłu? Pozwolić mu się poprowadzić? Wpatrywać się w nie tak intensywnie, żeby nie widzieć mroku dookoła? 

Nie uratuję się sama. Jedyne, co mogę zrobić, to wołać o pomoc. Światło jest dobre... musi być dobre. Jest w nim nadzieja na szczęśliwe zakończenie i obietnica bezpiecznego schronienia. Jest pewność, że to, co widzę, jest tym, co istnieje naprawdę. Ono oswaja wszystkie lęki, rozprasza smutek i rozpacz. 

Ty, Panie, jesteś światłem i zbawieniem moim. Ty wydobywasz mnie z największych ciemności i wskazujesz właściwą drogę. Przechodzisz obok - zawsze przecież jesteś blisko, na wyciągnięcie ręki, w zasięgu mojego głosu - i mówisz Pójdź za mną. Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny... wiesz więc, jak mroczne są moje sny i jak ciemne potrafią być moje myśli - i mimo wszystko mnie chcesz... Zależy Ci na mnie, nawet takiej zagubionej, zaprzątniętej codziennymi sprawami i zapatrzonej w siebie. Otwierasz mi oczy - wszak leczysz wszystkie choroby wśród ludu - żebym dostrzegła Twoją obecność pośrodku tego wszystkiego, czym żyję, żebym nabrała odwagi i ruszyła w ślad za Tobą.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

VI niedziela wielkanocna, 14.05.2023r.

  Liturgia słowa: Dz 8, 5-8.14-17; Ps 66, 1-7.16.20; 1 P 3, 15-18; J  14, 15-21 Czasem wystarczy jedno zdanie. Parę wyrazów splecionych w me...