Liturgia Słowa: Iz 2, 1-5; Ps 122, 1-2.4-9; Rz 13, 11-14; Mt 24, 37-44
Czasami trudno jest wyruszyć w drogę... Kiedy nad miastem wiszą gęste, ciemnoszare chmury, wilgoć wciska się pod szczelnie zapięty płaszcz, horyzont ginie gdzieś we mgle, a przez zapłakane szyby nie wpada żaden promyk słońca perspektywa zakopania się pod ciepłym kocykiem z kubkiem aromatycznej kawy z dala od świata, jego wojen i konfliktów staje się bardzo kusząca. Bo tu, gdzie jestem, jest spokojnie. Wygodnie. Ciepło. Bezpiecznie. I choć czasem jakiś głos woła, wzywa, żeby wyjść, ruszyć przed siebie - wolę sobie zostać w miejscu, przyczaić się, poczekać na lepsze warunki, na pogodę, na... No właśnie - na co? Zdarza się, że zapominam, na co czekam i dlaczego ciągle jeszcze stoję w miejscu zamiast - na przekór wszystkiemu - pójść za głosem Pana, wyruszyć na spotkanie z Nim. I słowa psalmu brzmią jak wyrzut sumienia - ucieszyłem się, gdy mi powiedziano: pójdziemy do domu Pana... Nie, wcale nie cieszy mnie perspektywa tej wędrówki - tak wiele musiałabym zostawić, porzucić swój bezpieczny azyl i przekroczyć próg, powierzyć się drodze pełnej niepodziewanych zakrętów... Lepiej może przespać ten niekorzystny czas, tę ponurą jesień... lepiej może pozwolić, by szary zmierzch cichutko wślizgnął się przez dziurkę od klucza i rozgościł się we mnie, zgasił to, co jeszcze gdzieś tam się tli, stłumił wyrzuty sumienia, spowolnił chęć działania... Tak też jest przecież dobrze... można stać w miejscu... czekać...
Chodźcie, wstąpmy na górę Pańską... bo On już się zbliża, już można Go dostrzec - na razie jeszcze gdzieś na horyzoncie daje się dostrzec blask Jego obecności, ale to już, teraz... Teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu. Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas... Jego światło jaśnieje na szczycie góry jak lampa w oknie górskiego schroniska... jak latarnia morska - wskazuje drogę do bezpiecznego portu, daje nadzieję na odpoczynek... Bo tylko postępując w światłości Pańskiej będziemy prawdziwie wolni, bezpieczni i szczęśliwi - On będzie rozjemcą pomiędzy ludami... Tam nie będzie już wojen ani konfliktów, walki o swoje ani nieustannej pogoni za nowym... Nowe Jeruzalem - miasto pokoju - już stoją nasze stopy w twoich bramach...
Może więc warto ruszyć... wejść w ten czas oczekiwania z sercem gotowym do drogi, wypełnionym nadzieją na przyjście Syna Człowieczego... Może warto zacząć wypatrywać znaków Jego obecności - w tym, co zwykłe i codzienne kierować się Jego prawem - prawem miłości... Może warto porzucić swoje drogi - albo swoją bezpieczną kryjówkę - i kroczyć Jego ścieżkami... Ruszyć z radością na spotkanie Pana...
On przyjdzie. W zasadzie - On już jest. Na razie czeka na Twój ruch, Twoją decyzję. Jeśli wytężysz wzrok, zobaczysz na szczycie góry Jego światło. Wyjdziesz Mu na spotkanie? Mimo niesprzyjających warunków? Niepewny drogi, którą tak łatwo zgubić we mgle? Czy wpuścisz w swoją ciemność Jego światło, by pozwolić mu rozpalić na nowo Twoje serce? Tylko w Nim Twoja dusza znajdzie upragniony pokój...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz