sobota, 9 lipca 2022

XV niedziela zwykła, 10.07.2022r.

 Liturgia słowa: Pwt 30, 10-14; Ps 69, 14.17.30-31.33-34.36-37; Kol 1, 15-20; Łk 10, 25-37

Moje serce rzadko słucha głosu rozsądku... przypomina raczej zamkniętego w klatce ptaka - czasem trzepocze się pełne bezrozumnej nadziei, że uda się wyrwać na wolność, ulecieć razem z wiatrem - a czasem, ciche i osowiałe, zastyga w bezruchu i apatii. Moje serce jest jak złoty liść lipy targany podmuchami kapryśnego wiatru, miotający się tu i tam, bez celu i określonego kierunku. Moje serce rządzi się swoimi prawami - co więcej, zdaje się rządzić mną - decyduje o moich wyborach, tłumaczy świat, kształtuje relacje. Moje serce niekiedy  podobne jest do wesoło podskakującego szczeniaka, stale gotowe na nowe przygody, psotne i żądne coraz to nowych wrażeń i wyzwań. W moim sercu mieści się cały świat, pełen kolorów, zapachów i zachwytów - ale też bólu, rozpaczy i samotności. Moje serce często się wzrusza z byle powodu, rozczula je widok przydrożnych krzyży i kapliczek, błyszczących żuków przecinających leśną ścieżkę, delikatnych skrzydełek wielkookiej ważki. Mojemu sercu drogie są inne serca - te bijące mocno i pewnie i te słabe, poranione, niepewne i nieśmiałe - bo lgnie do ludzi, szuka ciągle bliskości, chce dzielić się sobą i współdzielić czyjeś zachwyty, sukcesy, porażki. Moje serce ciągle wierzy w dobro, piękno, prawdę - i miłość, która wszystko zwycięża. Łatwo je zranić -wtedy na chwilę zastyga w bezruchu, strzyże uszami jak złapana w światła reflektorów płochliwa sarna - by zaraz czmychnąć w gąszcz lasu, wpełznąć jak ślimak do skorupy i schronić się, uciec, zebrać siły na dalszą podróż. 

Okazać komuś serce to jak oddać kawałek siebie. To dość ryzykowne - bo przecież tak łatwo wtedy zostać posądzonym o naiwność, tani sentymentalizm, głupotę nawet. Ukrywam je więc głęboko, pozwalam, by rządy objął rozum, ten niezmienny i pewny głos rozsądku, który mówi, co można pokazać - a co lepiej nie. W relacje wkrada się matematyka - kalkuluję, na ile mogę pozwolić, gdzie można więcej, gdzie mniej - bo przecież poza sercem nie mam niczego, co warto by było komuś dać. A tymczasem to właśnie tutaj, w sercu, wszystko ma swój początek...

Gdyby nie wrażliwe serce, Samarytanin z dzisiejszej ewangelii poszedłby dalej w swoją stronę. To ono nie pozwoliło mu na obojętność, ale kazało przystanąć, pochylić się nad tym, co słabe, zranione, nieszczęśliwe, by naprawdę zobaczyć człowieka potrzebującego pomocy, choć przecież widzieli go też inni przechodnie. To spojrzenie rodzi wzruszenie - a więc drgnienie wrażliwego serca, które nie pyta, kto jest moim bliźnim, bo nie wie, czy opłaca się pomóc... które nie liczy na wzajemność, nie patrzy przez pryzmat przynależności do innej grupy... W sercu Samarytanina nie ma miejsca na pogardę, obojętność, bierność - gotowe jest dać siebie do końca, bez żadnych zastrzeżeń - jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał. Jezus nie żąda czegoś, co przerasta ludzkie możliwości. Daje tylko jedną wskazówkę - kochaj.

Polecenie to bowiem, które Ja ci dzisiaj daję, nie przekracza twych możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem - bo na szczęście każde serce zdolne jest do miłości, choć biją one w zupełnie innym rytmie. Bóg nie chce od Ciebie rzeczy niemożliwych - wystarczy, że robisz to, co potrafisz, w zgodzie ze swoim sercem. Wystarczy, że kochasz naprawdę - całą swoją duszą, mocą i umysłem - bo miłość jest jedyną możliwą odpowiedzią na miłość. Nie bój się swojego serca - zaprzyjaźnij się z nim. To przestrzeń, w której mieszka Pan i Jego Słowo - ono wskaże Ci właściwą drogę, bo tylko On ma słowa życia wiecznego














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

VI niedziela wielkanocna, 14.05.2023r.

  Liturgia słowa: Dz 8, 5-8.14-17; Ps 66, 1-7.16.20; 1 P 3, 15-18; J  14, 15-21 Czasem wystarczy jedno zdanie. Parę wyrazów splecionych w me...