sobota, 30 kwietnia 2022

III niedziela wielkanocna, 1.05.2022r.

Liturgia słowa: Dz 5, 27b-32.40b-41; Ps 30, 2.4-6.11-13; Ap 5, 11-14; J 21, 1-14

I oto kolejne spotkanie ze Zmartwychwstałym... Zmienia się scenografia - jesteśmy nad jeziorem Genezaret. Po niebie suną jasne i ciemne obłoki, białe koronki fal wybiegają naprzeciw czarnym drobnym kamyczkom i muszelkom pokrywającym plażę. Wiatr kołysze gałęziami drzew i szumi w przybrzeżnych zaroślach. Śmiech mew wypełnia ciszę nabrzmiałą Nieobecnością, rozprasza samotność - bo choć widać tu grupkę ludzi, wydają się sobie dalecy i obcy, jakby czegoś, a może Kogoś, między nimi zabrakło... Wpatrzeni w bezkresną przestrzeń wody i porzucone na brzegu łodzie rybackie - jeszcze niedawno tak tętniące życiem, pełne śmiechu, raźno przemierzające taflę jeziora - milczą... Puste sieci zwieszają się z burt przypominając o tym, co było sednem i treścią ich życia. Jedną z postaci stojących na brzegu jest Szymon. Rybak z krwi i kości - ten, który idąc za Jezusem miał łowić ludzi. Jeden z Dwunastu. Gotów dla Pana chodzić po wodzie. Świadek rozmnożenia chleba, Przemienienia, wskrzeszenia Łazarza. Uczestnik ostatniej wieczerzy, zmorzony snem w Ogrójcu w noc uwięzienia Pana. Ten, który był przekonany, że ani śmierć, ani cierpienie, ani nic innego czy nikt inny nie zdoła zachwiać jego wiarą w Mistrza. Ten Szymon, który miał być jak skała - pewny i niezłomny - a jednak trzy razy w ciągu jednej nocy twierdził, że nie zna tego człowieka. Piotr biegnący w poranek zmartwychwstania do grobu Jezusa, by przekonać się, że jest on pusty. Rybak, który po trzech latach pięknej przygody z Nauczycielem wraca do miejsca, z którego wyruszył.

Co czuje? A co może czuć człowiek, który wie, że zawiódł? Że jego słowa może wypływały z głębi serca, ale zabrakło siły sprawczej, która pozwoliłaby im przerodzić się w czyn? Co może czuć jeden z najbliższych towarzyszy Jezusa po wydarzeniach w Jerozolimie - po drodze krzyżowej, Golgocie i wobec tajemnicy pustego grobowca? Bezradność... może trochę żal... na pewno tęsknotę, smutek, samotność... Niepewność - bo może ten czas z Jezusem był jak piękny sen, z którego trzeba się obudzić i wrócić do swojej codziennej pracy - plusku fal, ryb szamoczących się w sieciach, potu spływającego po czole, znajomych zakamarków jeziora...? Może trzeba zamknąć ten rozdział - i zapomnieć? Gdzieś jednak tli się iskierka nadziei... coś nie pozwala tak po prostu rzucić się w wir pracy i udawać, że nic się nie wydarzyło. Piotr stoi więc w pół drogi, ze wzrokiem utkwionym w dal i sercem wypełnionym wspomnieniami... Nie jest sam - obok niego są przyjaciele poznani przy Jezusie - ale to chyba wzmaga jego bezradność i samotność. Bo przecież za nich też jest w jakiś sposób odpowiedzialny... 

Idę łowić ryby - to zdanie przecina ciszę i marazm, w którym pogrążeni są wszyscy. Pada tak niespodziewanie, że w zasadzie nikt nie wie, co z nim zrobić. Zaprotestować? Zgodzić się? Szukać źródeł? Słów pocieszenia? Jak pomóc temu, który nie wie, co ma ze sobą zrobić, dokąd iść, jak żyć? Czasem można tylko być - bo może odpowiedź znajdzie się sama... Idziemy i my z tobą - bo przyjaciół się nie zostawia mimo własnej bezradności - a nawet wbrew niej. 

Łódź kołysze się na falach, księżyc odbija się srebrem w jeziorze... To nie jest dobra noc - to czas ciemny i bezowocny, czas ciszy i wątpliwości, wyrzutów sumienia i natrętnych myśli, które nie dają spać. Noc pusta i bardzo długa, monotonna i bezsensowna. Tej nocy nic nie ułowili. Nie da się po prostu - wrócić i żyć dalej. Nic nie działa jak dawniej. Doskonale znane łowiska są puste... Nie będzie ryby na śniadanie. Nie powtarza się cud...

W końcu nadchodzi świt - światło łagodnie rozlewa się wokół, ciemność ustępuje, rodzi się dzień. Zmęczeni całonocnym oczekiwaniem uczniowie słyszą z dala głos zadający znane przecież pytanie macie coś do jedzenia? I polecenie, tak absurdalne - zarzućcie sieć po prawej stronie, a znajdziecie. I znów - mnóstwo rybich ciał wypełnia puste dotąd sieci. Jak to możliwe? To jest Pan.

Więcej nie trzeba. Wszystko nabiera nagle sensu i blasku - podobnie jak wstający właśnie dzień. Porażony, zawstydzony głęboko Piotr rzuca się w stronę Jezusa. To, co dzieje się pomiędzy nimi pozostaje ich tajemnicą. Czy padają jakieś słowa? Czy jest tylko płacz? To bardzo intymna scena, pozostali uczniowie odwracają wzrok... Wiedzą przecież, ile znaczy to spotkanie i jak bardzo jest Szymonowi potrzebne...

A potem - śniadanie. Posiłek jak za dawnych dobrych czasów. Chleb i ryba pieczona na ognisku. I jest tak zwyczajnie, normalnie... chociaż nie da się wymazać z pamięci ostatnich wydarzeń... więc może tak właśnie teraz trzeba żyć?

Może to nie jest wcale tak, że spotkanie z Jezusem zmienia wszystko. Że trzeba zostawić to, co do tej pory, odciąć się od ludzi, spraw, codzienności... może właśnie w tym, co takie proste i zwyczajne trzeba pozwolić Jemu odnaleźć się na nowo... Bo On przychodzi - i daje się spotkać. Chce, żebyś Go zobaczył. Chce wejść do Twojego świata codziennych zajęć nie po to, by wszystko przewrócić do góry nogami - ale po to, żebyś Ty mógł się zmienić... Chce mówić do Ciebie przez zwykłe małe cuda - śpiew ptaków, zieleń wiosennych drzew - i przez drobne gesty - jak śniadanie przygotowane troskliwymi rękoma albo zrobione przez kogoś zakupy... Nie martw się - Jezus przyjdzie do Ciebie w miejscu, w którym jesteś, nawet jeśli odejdziesz bardzo daleko... z krainy umarłych wywołałeś moją duszę... Może zjawi się jak pierwszy promień słońca po nocy pełnej zamętu, ciemności, niepokoju... jak płacz nadchodzi z wieczora, a rankiem wesele... Może nie pojawi się od razu, może będziesz musiał trochę na Niego poczekać - ale przyjdzie na pewno, bo zlitował się nad ludźmi. I choćbyś bardzo zawalił, zawiódł, zdradził - gniew Jego trwa tylko przez chwilę, a Jego łaska przez całe życie...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

VI niedziela wielkanocna, 14.05.2023r.

  Liturgia słowa: Dz 8, 5-8.14-17; Ps 66, 1-7.16.20; 1 P 3, 15-18; J  14, 15-21 Czasem wystarczy jedno zdanie. Parę wyrazów splecionych w me...