sobota, 8 sierpnia 2020

XIX niedziela zwykła, 9.08.2020r.

 Liturgia Słowa: 1 Krl 19,9a.11-13a; Ps 85,9-14, Rz 9, 1-5; Mt 14, 22-33

Każdy z nas doświadcza działania wiatru... Czujemy go na skórze w upalny dzień, widzimy uginające się pod jego naporem gałęzie, słyszymy szelest liści... Czasem delikatne popycha naszą żaglówkę z kierunku portu, ale zdarza się też, że musimy bardzo z nim walczyć, by dopłynąć do celu. Bywa dziki, nieujarzmiony, potężny lub łagodny, ożywczy... 

Bóg mówi przez wiatr... również dziś. Czasem spodziewamy się, że spotkanie z Panem będzie miało gwałtowny przebieg - wielkie emocje, wrażenia, niesamowite zjawiska... i tak łatwo przeoczyć Boga, który przychodzi w sposób cichy, niemal niedostrzegalny - w lekkim powiewie... Nie w wichurze, nie w huraganie, nie w trzęsieniu ziemi - ale bardzo delikatnie. Gdyby Eliasz nie czekał na to spotkanie, nie szukał Go, nie wyszedł z bezpiecznej przestrzeni groty - mógłby przejść niezauważony. Tak czasem trudno zobaczyć, że w zwykłych codziennych sprawach, w drobiazgach, które tworzą naszą codzienność - On jest. Co więcej, właśnie przez nie chce nawiązać z nami kontakt, mówić do nas...

Jest i drugi obraz wiatru - to sztorm na jeziorze Galilejskim. Przeciwny wiatr szarpie łodzią, fale zalewają pokład, zmęczeni uczniowie walczą, by dopłynąć bezpiecznie na drugi brzeg. Kiedy na środku jeziora pojawia się Jezus - wydaje im się to tak absurdalne, tak nierealne... są przekonani, że to zjawa, że to niemożliwe, by to był On. Jak to? Teraz? Tutaj? Skąd? I ten desperacki czyn Piotra - wyjście z łodzi. Ciemność, wiatr, fale... ale dopóki wie, że idzie do Pana - jest dobrze. Kłopoty zaczynają się, gdy uświadamia sobie, że to dzieje się naprawdę - że wokół szaleje nawałnica, a on chodzi po wodzie. Kiedy to, co dookoła, zaczyna być ważniejsze od spotkania z Panem - choć w tak niecodziennych warunkach - traci grunt pod stopami. Zaczyna tonąć. Jednak Jezus jest blisko, na wyciągnięcie dłoni, więc kiedy tylko Piotr woła Panie, ratuj mnie! - On natychmiast rusza na pomoc. Nam też często się wydaje, że już dłużej nie damy rady - bo życie wciąż przypomina żeglugę po wzburzonych wodach i walkę z  przeciwnym wiatrem. Czasem trudno nam zobaczyć Boga w tych przeciwnościach... czasem tak bardzo zajęci jesteśmy utrzymaniem odpowiedniego kursu, że nawet nie rozglądamy się wokół i dopiero, kiedy jest już bardzo źle, kiedy toniemy w rozpaczy, bólu, strachu - wołamy Panie, ratuj mnie! - i Pan natychmiast wyciąga rękę, by nas złapać...

Żeby spotkać Pana - trzeba wyjść ze swojego bezpiecznego schronienia. Czasem poczekać... czasem rzucić się w Jego kierunku z rozpaczliwą prośbą o ratunek... Czasem dostrzec Go w lekkim powiewie, w codziennych sprawach... czasem w wichurze, w przeciwnościach, jakich doświadczamy... Przede wszystkim zaś - zaufać Jego słowom: Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

VI niedziela wielkanocna, 14.05.2023r.

  Liturgia słowa: Dz 8, 5-8.14-17; Ps 66, 1-7.16.20; 1 P 3, 15-18; J  14, 15-21 Czasem wystarczy jedno zdanie. Parę wyrazów splecionych w me...