sobota, 13 sierpnia 2022

XX niedziela zwykła, 14.08,2022r.

 Liturgia słowa: Jr 38, 4-6.8-10; Ps 40, 2-4.18; Hbr 12, 1-4; Łk 12, 49-53

Zdarzyło mi się kiedyś ugrzęznąć w bagnie. Sytuacja była dość absurdalna - odeszłam dosłownie dwa kroki od wytyczonej ścieżki i nagle ziemia pode mną zapadła się, a ja wylądowałam po szyję w błotnistej mazi. Próbowałam wydostać się o na brzeg o własnych siłach, ale okazało się to niemożliwe. Wszelkie gwałtowne ruchy pogarszały tylko moje położenie. Wydawało mi się, że utonę - dosłownie kilka metrów od drogi,  w zasadzie na oczach świadków, bo moi towarzysze byli przekonani, że wołanie o pomoc jest żartem. Usilnie starałam się oswobodzić z tej pułapki, ale nie byłam w stanie wydostać się z niej o własnych siłach. W końcu ktoś pospieszył mi na ratunek - desperacko chwyciłam podaną mi gałąź i udało mi się wyczołgać na drogę. Do dziś pamiętam najpierw poczucie bezsilności i rozpaczy, które towarzyszyły mi na początku, a następnie niewyobrażalną wdzięczność i radość z tego, że stoję na stabilnym gruncie... Od tamtej pory staram się rozważnie wybierać ścieżki. Uczę się też przyjmować pomoc - bo wiem, że są sytuacje, z których sama nie dam rady się wyplątać i potrzebuję kogoś, kto poda mi dłoń, poinstruuje, jak wrócić na dobrą drogę... 

Pozwolić się ocalić.. Dopuścić do siebie myśl, że jestem w beznadziejnej sytuacji i sama sobie z nią nie poradzę. Zobaczyć, że moja walka, moja siła, moje pomysły nie wystarczą, by odnieść sukces... To cenne doświadczenie, chociaż bardzo trudne. Bo przecież do tej pory tyle wystarczyło... I oto teraz wiszę gdzieś nad przepaścią, jak akrobata stąpający po niewidocznej z dołu linie rozpiętej pod kolorową kopułą cyrku... Zdana na siebie - choć już wiem, że to za mało - niepewnie stawiam krok za krokiem... Wystarczy jeden fałszywy ruch, jeden podmuch wiatru, jeden rzut oka w dół, by spaść... Tak kruche jest to moje życie. Tak niewiele znaczy. Tak łatwo je stracić... 

Patrzę dziś na Jeremiasza i uczę się od niego zaufania Panu właśnie w momentach, kiedy wszystko się wali i wydaje się, że to już koniec - kiedy znienacka wpadam do bagna albo dostrzegam swoją kruchość i nędzę. Wsłuchuję się w jego milczącą zgodę na to, co Bóg dla niego przygotował. Podziwiam pokorę, która pozwala mu poddać się niesprawiedliwej przecież karze. Zadziwia mnie jego spokój i opanowanie - w imię prawdy gotowy jest umrzeć, ale równie niewzruszenie przyjmuje niespodziewany ratunek... Tak - on wie, że Pan troszczy się o niego. Jest pewien, że jego życie należy do Boga i od Niego zależy. Z nadzieją czeka na Pana - bo w  Nim widzi swój jedyny ratunek, swojego wspomożyciela i wybawcę.  

Tak łatwo dać się zwieść temu, co modne, popularne... ulec przekonaniu, że mogę wszystko, ze wszystkim sobie poradzę, dam sobie radę sama... pójść na łatwiznę, wybrać wygodę, bezpieczeństwo... postawić na siebie, zawierzyć sobie i na sobie budować... Chrześcijaństwo to religia krzyża - patrząc na Jezusa, który zamiast radości przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę uczę się ciągle na nowo spojrzenia z tej perspektywy - przyjmowania swoich niedoskonałości i słabości, prawdy o mojej grzeszności. Chcę wierzyć, że jest coś, co warte jest więcej niż ziemski pokój... że ważniejsze od moich pomysłów są Jego plany względem mnie... że moje cierpienie, walka, udręka to droga do domu Ojca... że moim zadaniem jest biec wytrwale w wyznaczonych zawodach - niezależnie od tego, na którym miejscu je ukończę... Bo istotą miłości jest wierność - tylko ona pozwala iść za Jezusem mimo szalejących wokół pożarów i nawałnic, mimo prześladowania i ucisku. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

VI niedziela wielkanocna, 14.05.2023r.

  Liturgia słowa: Dz 8, 5-8.14-17; Ps 66, 1-7.16.20; 1 P 3, 15-18; J  14, 15-21 Czasem wystarczy jedno zdanie. Parę wyrazów splecionych w me...